ZAPAMIĘTAJ!
PRÓBUJĄC ZABIĆ MOJE DEMONY
MOŻESZ ZABIĆ TAKŻE ANIOŁY!




9 sty 2008

Myśli o... zakłamaniu

NIEDZIELA 13 STYCZNIA A.D. 2008

Nieprzypadkowo odnieść się chcę do zakłamania.
Czym ono jest?
Jaką spełnia rolę w naszym życiu i czy stało się jego naturalną częścią?
Czy, jako zakłamani ludzie czujemy się ze sobą dobrze?

Zapytani o to, przyznają się do kłamstewek ludzie różnych profesji - czy to zaskakuje?
Jaką powinniśmy dać odpowiedź...?

Co najważniejsze, czy okłamujemy też smaych - siebie?
Niestety tak...
Dziś chcę odnieść się do internetu.
Wiele godzin przedzierania się przez różnej maści blogi i strony internetowe, daje świetny materiał do przemyśleń, badań socjo... czy psychologicznych.

Wszyscy pojawiamy się w "necie", by w pewien sposób zaistnieć, jednak nie wszyscy hołdujemy życiu w masce. Niektórzy z nas pozostają sobą, inni gonią za nową osobowością.
Toczą życie nierzeczywiste, brną w kipiel kłamstw pozostawianych za sobą, jak zwierzęcy trop.
Jednak, od czasu do czasu nie udaje im się ukryć i wyziera - z ich podstępnie przygotowanej do występów publicznych osobowości - ta druga, skrzętnie skrywana i taka... niedopieszczona, często też intelektualnie, niestety.
Najczęściej pod wpływem emocji, tracą zimną krew i gubią "wężą" skórę, cóż wtedy?
Wtedy wypływa na jaw - złowrogo nastawiona prawda.


Wyodrębnijmy najczęsciej spotykane w internecie grupy:

- ludzie, po prostu szukający kontaktu z drugim człowiekiem przez zinteresowanie i ciekawość,

- kolejni, to "drapieżcy", przy byle okazji pragną zagarnąć dla siebie teren, szukają poklasku, a jeśli go znajdą, eliminują nieprzychylnych sobie przez poniżenie, przez pominięcie, obruszają się bardzo szybko na wszelkie przeciwstawienie się ich poglądom - co jasno daje się zaobserwować w motoryce wypowiedzi

- i kolejna grupa... skupiajaca samotnych, opuszczonych, "na życiowym zakręcie" lub wręcz niedostosowanych.

Ludzie wymienieni w ostatniej grupie, pochłonięci możliwością "przebywania w towarzystwie", uczynią wiele, by błyszczeć, by zwrócić na siebie uwagę. Zatracają samoocenę i brną w zawiłości "swych" wypowiedzi.
Celowo wzięłam słowo "swych" w cudzysłów, by zamanifestować... nieprawadę.


Zabierają głos w każdej sprawie, dzielą się wiedzą na każdy temat, używają wypowiedzi innych, traktując je... za własne -
czy, są to ludzie szczerzy?
- Wobec rozmówców i wobec siebie?
Ja mówię -
nie - i czuję się oszukiwana...
Po co nam ktoś, kto nie mówi własnym głosem? Nieszczere to i wręcz naiwne.

Zgodzić się zatem na takie kłamstwa, przemilczeć, czy odebrać je wręcz jako urazę?

Moim zdaniem należy delkatnie dać do zrozumienia, że nie dajemy się wpuszczać w maliny i nie odpowiada nam taki rodzaj konwersacji.
Ale wtedy...
Konsekwencje.
Czy chcemy być postrzegani za tych, co to występują przed szereg?
To trudne zadanie.
Jeśli zaś, potrafimy takie zachowanie, tylko pominąć, przemilczeć sami stajemy się zakłamani...
Jednak mamy spokój.


Zakłamanie...
Czy ta brzydka cecha zaczęła dominować w społeczeństwach?

Owszem, staliśmy się bardziej bezkarni mogąc wygłaszać swe poglądy anonimowo, możemy być innymi ludźmi, którzy mają większy kontakt z ekranem monitora i klawiaturą, niż z drugim człowiekiem.
Wiemy, że ktoś jest po drugiej stronie, jednak nie musimy patrzeć mu w oczy - taka konfrontacja byłaby trudniejsza.
Rodzi się pokusa, by... pokłamać.
Omamieni możliwością odegrania jekiejś roli, zaczynamy okłamywać samych siebie...
Trzeba uważać tylko na powrót do rzeczywistości.
Zderzenie ze światem w realu, ze swym własnym obliczem może być drastyczne.

Często rodzi się problem.
Nie tylko boimy się odrzucenia przez innych, odrzucamy samych - siebie, gdyż nie tolerujemy własnej osobowości tej... prawdziwej.

Życie bez kłamstw jest niemożliwe, może byłoby nawet bezbarwne i nudne, monotonne.
Jednak, stosowane nagminnie, bez umiaru, rozmysłu, stające się naszym okryciem wierzchnim, skutecznie może nam zatruć życie, gdy owa szata spadnie - a pod nią bolesna prawda, że:

"Król jest nagi!"...

18 komentarzy:

niewidoczna pisze...

Hmmm... rzadko czytam cudze myśli, rzadko zatrzymuję się na czyimś blogu i wyciągam wnioski z ich treści. Jednak twój wpis, Miro, kazał mi zastanowić - przede wszystkim nad sobą. Czy ja też bywam zakłamana? Czy coraz rzadziej jestem szczera... po prostu sobą? W dzisiejszym świecie, to chyba nieuniknione.
Dziekuję za Twój świetny tekst - godny uwagi i przemyślenia każdego człowieka.
~niewidoczna

Mira pisze...

Witaj Niewidoczna - przede wszytkim powiem, piękny Nick! :)

Dziękuję za dobrą ocenę wrzuconej tu myśli. Jednej z tych, które bolą niewypowiedziane i meczą duszę...
Cieszę się, że mogę choćby na chwilę zatrzymać tu jakiegoś
"przechodnia". A skoro tekst skłonił do przmyśleń... to miła dla mnie nagroda:)

Pozdrawiam i serdecznie zapraszam, jeśli zechcesz... -Mira

zoja pisze...

Witaj Miro!
Dokonałaś super analizy...hmmm ...zastanawiam się,czy przypadkiem nie pomyliłaś zawodów :-)
Czytając niektóre wypowiedzi widzę,że to cytaty... bez cytatów.Aż czasami korci,aby zwrócić uwagę ale po chwili namysłu wymiękam...myślę:po co ci to?nie zmienisz czyjejś osobowości,a jeśli już to na krótką chwilę!
Bo podobno nawyk to druga osobowość jak twierdził Cyceron i niestety, miał rację!;-)
Serdeczności nocne-zoja.

zoja pisze...

Miro...nieżle namąciłaś;-)!

Miałam iść spać,a dokonuję analizy zachowań różnych osób...nie wyłączając siebie!


Chyba trochę to potrwa;-)...

Dobrej nocy-zoja;-)

Mira pisze...

Hej Zoju!
Wezbrało we mnie...
Cząstkowo ten tekst leżał odłogiem w kopiach roboczych mego bloga, stąd inna data w blogowym nagłówku. Mam takich jeszcze kilka, ale czekam na ich dojrzałość płciową, by oczy Czytelników mogły je rozdziewiczyć w odpowiednim momencie:)
Hmm, jeśli ktoś tu jeszcze zerknie...
Tak jak Ty Zoju, miałam ciągoty, by dać po łapkach - bo mnie w oczy kłuje sztuczna parada słowna - teoretyczna i "ukradziona", gdzie wyczuć można brak przygotowania - merytorycznego.
Nie można bowiem posiąść wiedzy absolutnej!
Nie śmiałabym np. z "Naszą" Magdą polemizować o zawiłościach prawnych - mogę poprosić o pomoc, wyjaśnienie... albo z Tobą Zoju, mądrować się w kwestii Twej profesji.
Można ze sobą rozmawiać, wymieniać poglądy, ale nie dajmy się zwariować, nie mamy talentu ogarnięcia mądrości świata bezgranicznie... no może są wyjątki - reszta jest śmiesznością.
O ile przyjemniej rozmawiać z kimś, w oparciu o jego wiedzę, własny głos i szczerość
- nie jest wszak wstydem powiedzieć: nic mi o tym nie wiadomo, albo: mam słabe rozeznanie - przyznając się do tego, nie narażamy się na śmieszność... przynajmniej.

Jeżeli chodzi o zawód... coś wyczułaś...:)
Nie, nie pomyliłam - moje usługi polegają na nieustających badaniach, zajmuję się m.in. psychologią społeczeństw w UE. Zatem, opinie ludzi w zakresie wielu spraw, mam w zasięgu ręki. Ocena takich zachowań potrzebna jest w biznesie, choćby do celów marketingowych, reklamy, czy rozwoju rynku i zarządzania zasobami ludzkimi [ależ mi się to określenie, choć fachowe - nie podoba!] inaczej powiem - zatrudnianiem pracowników:)
Obserwuję więc pewne zachowania ze
"skrzywieniem";)
Ale to tyle o pracy i milczę.

Dzięki, że tu zerkasz Zoju... Zagladaj nadal, zapraszm!
Jednak teraz mówię już pogodnych snów!
Do miłego... -Mira

zoja pisze...

Witam o poranku!

"Hmm,jesli ktoś tu jeszcze zerknie...". I wyciągnie wnioski?!Też o tym pomyślałam...ale moja nadzieja prawie bliska zeru.
No,ale pczekajmy...!

Do miłego.
zoja:)

PS:Obiecałam Córci wyszukać Dobrawę i Zbigniewa do drzewa genealogicznego dynastii Piastów i narysować !A to nie będzie łatwe:-)))
Myślę ,że wieczorkiem jednak Tu zajrzę!---z.

Mira pisze...

O rany! Zoju! :)))

Podjęłaś się nie lada pracy -
narysować ich...
Ale nie komentujmy przdwcześnie, może to właśnie dziś, uwypukli się Twój plastyczny talent - nigdy, nic nie wiadomo:))) Jednak swoją drogą chciałbym ich zobaczyć;)
A dla hecy dodam, że jeszcze w życiu narysowany przeze mnie koń - nie przypominał konia... niestety:)
Zwierzę tak piękne, dostojne, obiekt modelowy dla artystów, mnie wychodzi pokracznie i taka z niego zazwyczaj - "nasza szkapa", albo gorzej:)
Udanego wtorku! -Mira

zoja pisze...

Miro,już jestem!Nawet wcześniej niż myślałam.
Oblicza władców całkiem,całkiem...Matejko za mnie żaden, ale dzięki Bogu twarze, to nie konie.:-)))

Czy rozejrzałaś się może po blogach?...Ciekawam Twego zdania.
Do szybkiego poczytania;-)
zoja.

Mira pisze...

Teraz dopiero mam - ale tylko - chwilkę...
Może jak ze wszystkim się uporam, to poczytam...
Jednak Zoju, jeśli chodzi o moje zdanie - to i tak będzie w ogólnym zarysie z wiadomych przyczyn -zakłamanie...?
Narazik -Mira

Magda nam gdzieś przepadła...!!!
Magdo!
Magdo!
hop! hop!

Marek M. pisze...

Witaj,
wpadłem tu dziś po długim niezaglądaniu i... trochę mnie Twój wpis "trzepnął".
Podobnie jak Zoja wczoraj - zacząłem siebie (i innych) oglądać w lustrze.

Wnioski - podobne do komentujących wcześniej Pań. I jeszcze jeden - raczej - jedno uzupełnienie:
jeszcze jedna cecha/działanie drapieżców - to po zajęciu terenu - eliminacja nie tylko wrogów, ale i przyjaciół. Na nowym terenie potrzebni są "inni" gatunkowo przyjaciele.

Czy zgoda na kłamstwa w myśl akceptacji partnerów w sieci, spokoju jest zakłamaniem? Może bardziej niż zakłamaniem - to wołaniem o akceptację siebie przez nich. I strachem przed brakiem akceptacji u innych.

Wieczornie acz serdecznie, Marek M.

nie-Istotna pisze...

Miro i ja spróbuję się zmierzyć z tematem.
11 rok kozrystania z netu, 5 lat blogowania.
Jest to już jakiś czas samobserwacji i obserwacji innych.
I wiesz jaki ja mam wniosek?
Ludzie w necie nie wybaczają prawdy.

Dadzą zgodę na mikstyfikację, nawet czując, że tym właśnie jest.
Mój pierwszy blog na bloxie prowadziłam jako auteterpaię - forma autodialogu, by zrozmieć swoją sytaucję, ból, radości, by przeczuć co robić dalej. Jakiś czas nie miałam komentów - żaden problem. Potem pojawili sie czytelnicy.
Nie spłoszyło mnie to, nadal o bliznach, bólu, szukaniu ratunku.
I co nagle mi napisano, że nie powinno się takich spraw pisać.
Że za osobite, a tu ludzie czytają .
Nie przejęłam się tym, więc zaczęły sie ataki, wulgarne, agresywne łącznie z włamem do mej blogowej poczty.
Jednak pisałam dalej. Zmieniłam adres, gdy ktoś ze znajomych trafił przypadkiem, bardzo mi niezyczliwy. To była granica.

Tamto pisanie wiele mi dało i rozmowa z czytelnikami też.
5 osób z tmtych czasów było u mnie w domu - pomimo odległości, róznicy wieku i innego kraju.
Nigdy się nie wie kto czyta, jakiej jest profesji i wieku.
Gdy napisałam, że nastał czas mego rozwodu, jeden ze stałych już mych czytelników ujawnil, że jest prawnikiem i że mi pomoże przez to przejść. Bardziej mi pomógł niż sowicie opłacona moja pani mecenas.
Jeśli jest się sobą - nie ma obaw przed weryfikacją w realu - bo każde przekłamanie walnie obie strony.

Śledząc więc blogi, fora wiem, że nie wybacza się prawdy.
Ona uwiera, jest szorstka, nawet jeśli prawdę stanowi opis własnej niedoskonalości.
Czytelnicy lubią "gładkie " tematy, by za bardzo nie poruszyły świata ich problemów, demnów etc.
Blog jako jeszcze jedna rozywka.
Oczywicie blog nie ma być drogą przez piekło, ale samo życie to sinusoida wyżów i niżów.
Jeszcze inaa sprawa mnie uderzała w świecie blogów, że w strefie blogowej tak, a za kulisami zupełnie inaczej o tym samym problemie.
Tego pojąć nie mogę.
Nie ma wymogu akceptacji czyjejś wypowiedzi - każdy przedstawia swój punkt widzenia. Może być chybiony - ale jeśli jest to spójne z tym co w nim - grzechu nie ma.
Ludzie kochają kłamstwa, poprawność polityczną, kochają konwencje i role. Kochają "kółka różańcowe", fakt przynależności, która dokarmia jakis deficyt w duszy.
Nie wybaczają jednak prawdy...
Seredczności:)

Mira pisze...

O cholerka!
Ilu Gości... Tak nagle...

Witam w mych progach :)
- acz zdziwiona jestem wielce, nie kryję.

Panie Marku - wpis trzepnął?
Bosko!:)
Odniosę się ponownie do
"drapieżców".
To łakomy kąsek do rozdrobnienia.
Nie wyssałam z palucha mej wypowiedzi dotyczącej tej grupy blogowych komentatorów - oj nie tylko blogowych - dotyczy to także bywalców forów i wszelkich możliwych miejsc, gdzie można zostawić np. kąśliwą uwagę, obrzucić błockiem itp...
Przekonałam się na własnej skórze, czym pachnie przeciwstawienie się takiej drapieżnej istocie, której tylko zawoalowana twarz internetem oraz możliwość bezkarnego, anonimowego miotania słowem pozwoliła przejechać mnie ciężkim sprzętem...
Wystrzelano do mnie cały zapas ostrej amunicji, tylko za to, że śmiałam mieć odmienny pogląd (?)
Już nie byłam żadnym przyjacielem!

Zatem, trudno nie zgodzić się z Panem, że drapieżni, kiedy już posiądą teren po prostu eliminują...
I są im potrzebni "gatunkowo podobni"

Co do zakłamania... Hmmm...
Możliwe, że to właśnie "ten" strach.
Jednak, czy w sieci fakt akceptacji ma aż takie znaczenie, kiedy można zrobić "klik" i nie ma nas w tym - i pojawiamy się w zupełnie innym miejscu?

Późną porą, z pozdrowieniem -Mira

Mira pisze...

Witaj Nie-Istotna!

Nie mam takiej lekkości pióra i takiego warsztatu jak Ty, zatem wybacz jak emocjonalnie popłynę... Jednak posługuję się - własnym słowem, dla mnie to wiele, że nie mam poczucia ubóstwa w tej kwestii.
Piszesz: "Ludzie w necie nie wybaczają prawdy"
Nawet, jeśli odpowiem - z g o d a, to czy Ty powiesz, że nie oczekujesz jej? W żadnym stopniu?
Nie uwierzę...
Nie liczysz na "własne" [czyt. prawdziwe] słowo rozmówcy?
Ja owszem.
Pisząc o zakłamaniu w necie, to miałam głównie na myśli.
Satysfakcję daje przede wszystkim rozmowa z... człowiekiem, nie obchodzi mnie kim jest, co wyznaje, z kim śpi - ale niech mówi własnymi słowami.
Wtedy jest ta namiętność w
"słuchaniu" go, w poznawaniu i jest oczekiwanie na ciąg dalszy.
Smak słów płynący z wewnątrz - nawet gorzki - jest intensywniejszy, niż ten płynacy z zapożyczonych stron netu - zgodzisz się?
Taka jest prawda - no, może namiastka prawdy, jakiej oczekiwałbym od Rozmówcy.
Niech mi powie, jeśli się mylę - OK - ale niech też przyzna, że nie dotyka, bo nie potrafi - każdej sfery...
Myślisz, że na taką prawdę też nie ma miejsca?
Bo - cyt.Ciebie: "Ludzie kochają kłamstwa, poprawność polityczną, kochają konwencje i role. Kochają "kółka różańcowe", fakt przynależności, która dokarmia jakis deficyt w duszy.
Nie wybaczają jednak prawdy..."

Co myśleć... udawać... stale...
To do cholery, po co tu gadać? :(

Chwilę przed godziną duchów, z może niemądrą, ale wciąż wiarą w Rozmówców - pozdrawiam -Mira

nie-Istotna pisze...

Miro - intencje to to, co najłatwiej mija się w necie:)
Dlaczego opowiedziałam o mym pisaniu we wcześniejszym komencie?
By pokazać, że kocham prawdę, że w życiu nie pisałabym bloga, gdybym miała siebie i innych karmić ściemą. To byłaby schiza. O teapeutycznej roli to już w ogóle by nie było mowy.

I dajmy na to, jest dyskusja, 90 % pisze tak to prawda, ja wenwętrznie czuję, że nie zgadzam się z teża, to pomimo dysproporcji w ocenie, daję wpis zgodny z mym sumieniem. Może ja się mylę, może oni.
Ale w zgodzie ze sobą samą. I co się dzieje, szarańcza dopada do gardzieli - nie wolno nmieć innego zdania.

Dość szybko wyczuwam fałsz czy w necie, czy w realu - a wtedy bardzo szybko kończę znajomość.
Szkoda życia, słów, prądu.
Ale jeśli prawda, jakiś pogląd - niech też zostanie podana ze smakiem, by nie ranić, ale wyrazić swoje zdanie. Prawda obywa się bez poniżania.
Czy ja nie oczekuję prawdy?
Tylko jej - nie wymuszam, nie wyciskam, ale jśsli juz ktoś do mnie - to niech to bedzie prawda, nawet trudna do przełknięcia.
Wtedy tylko wie się gdzie się jest z kim się jest /nie w sensie danych ze spisu ludności/.
Dzisiaj zostawiłam komenta u Marka M.
Tam jest sedno też mych spotkań w sieci, choć nie tylko rzecz jasna.
Dobrej nocy:)

Mira pisze...

Nie-Istotna - witam dopiero dziś!

Na ściemę w necie nie ma antidotum...
Była, jest i będzie!
Zakłamanie bierze wszystko!
A prawda, taka biedna, poczciwa, wyszła tu z obiegu :)
Zatrzymuje się jeszcze czsami na chwilę w zakamarkach tego e-wszechświata, jednak najczęściej bywa poszczuta psami, albo wręcz wykpiona.
Myślę, że jeśli człowiek poczuje raz, czy drugi, w ustach smak tego gorzkiego trunku - jaki mu zaserwują współrozmówcy - przez moment czuje się zagubiony, a potem chwyta tę samą broń. Dopowiada "cudzym słowem" własne ja.
I co?
Lewituje tak wśród netowego zakłamania...
Brak mu odwagi na sprzeciwienie się adwersarzom, brak motywacji do odparcia ataków.
I albo trzeba to przełknąć, albo wciąż rzucać rękawicę.
Tyle, że niekoniecznie ktokolwiek zechce ją podnosić - po prostu -nie warto!
I w ten właśnie sposób, tak nieciekawie upodabniamy się do siebie - a przecież jesteśmy pięknie różni.
Może właśnie na te różnice warto zwrócić uwagę, bo dzięki nim rozmowy stają się dopełnione...
I kto wie, może dając szansę upustu cudzym myślom, nawet pokukładanym inaczej, szlag trafiłby zakłamanie(?)
Pozdrawiam -Mira

nie-Istotna pisze...

Ależ jest nisza nawet wobec zakłamania - własny blog.
Sanktuarium prawdy gdzie mozna dostrzeć słowa innych wobec tej prawdy.
Prawda albo nabiera nowego kontekstu, albo idzie dalej w poszukiwaniu samej siebie:)

papa Smerf pisze...

Pani Miro !
Ten post o zakłamaniu to chyba o mnie.Dałem zdjęcie sprzed 30 lat i szpanuję .Lepszy byłby pejzaż albo fotomontaż od pasa w dół.
Mijanie się z prawdą podobnie jak koktaijle z półprawd mają krótkie nogi.Najbardziej wkurza fałszywe moralizowanie podejrzanych autorytetów w mediach .To co na blogach to nieszkodliwy socjologiczny folklor .

Mira pisze...

Nie, no Panie Papo:)))
Co ja tu bedę... ubawił mnie Pan i tym szpanerstwem, i pomysłem na fotomontaż [acz pomysł godny rozważenia;)].
A poważnie - to chyba ma Pan słuszność, że w mediach chłam bardziej zatruwa nam codzienność, niż ten blogowy "obertasek".
pozdrawiam -Mira