ZAPAMIĘTAJ!
PRÓBUJĄC ZABIĆ MOJE DEMONY
MOŻESZ ZABIĆ TAKŻE ANIOŁY!




31 gru 2007

NAJLEPSZE ŻYCZENIA NA 2008 ROK!

Dla każdego Gościa, który zatrzyma się tu choćby na chwilę, niech właśnie ta chwila spełni Jego marzenia w Nowym Roku!!!
Oby spotykały nas w większości dobre wydarzenia, trafiały nam się spotkania z dobrymi ludźmi, byśmy nie musieli się bać...
Tego, na każdy nowy dzień 2008 roku - serdecznie Wam, Drodzy Goście życzę!



30 gru 2007

MAGICZNE, TAŃCZĄCE FONTANNY cd...

A tak zmieniają się o zmroku... :)
Prawda, że piękne?
























































MAGICZNE, TAŃCZĄCE FONTANNY


Tak wyglądają, kiedy jeszcze jest jasno...













29 gru 2007




Widok na tarasy :)
przy Zamku Książ

21 gru 2007

WSPANIAŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA!

Wszystkim moim Gościom serdecznie życzę przeżywania świąt Bożego Narodzenia w ciepłej, rodzinnej atmosferze, wśród najbliższych.
Posród wszechobecnej radości niech zrodzi się także w Waszych sercach chwila refleksji...
Nie zpomnijcie o tych, którzy Was potrzebują nie tylko przez święta, są tacy, dla których Wasz jeden uśmiech sprawi, że Boże Narodzenie będzie trwało cały rok!
Łączę do życzeń niebanalne słowa mej ukochanej kolędy, która zawsze porusza w mojej duszy - najczulsze struny...

" A nadzieja znów wstąpi w nas,
nieobecnych pojawią się cienie...
Uwierzymy kolejny raz,

w jeszcze jedno Boże Narodzenie...

I choć przygasł świąteczny gwar,
bo zabrakło znów czyjegoś głosu...
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
wbrew tak zwanej ironii losu...

Daj nam wiarę, że to ma sens,
że nie trzeba żałować Przyjaciół...
Że gdziekolwiek są - dobrze im jest,
bo są z nami, choć w innej postaci...


I przekonaj, że tak ma być,
że po głosach tych wciąż drży powietrze...
Że odeszli po to, by żyć
i tym razem będą żyć wiecznie...

Przyjdź na świat! By wyrównać rachunki strat,
aby zająć wśród nas, puste miejsca przy stole...
Jeszcze raz, pozwól cieszyć się dzieckiem w nas
i zapomnieć, że są - puste miejsca przy stole..."

NIEPOWTARZALNYCH ŚWIĄT!!!






18 gru 2007

Nigdy nie wiesz, co przyniesie ci los.
Niby dobrze.
A jednak potrafi pokrzyżować plany. Zamieszać w codzienności.
Nie mamy na to wpływu.
Żebyśmy robili nie wiem co, to jesteśmy bezsilni.
Poczułam tę bezsilność ostatnio, pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz.
Teraz czekam na milszą niespodziankę od losu
- skoro w przyrodzie musi byc równowaga.
Zatem, dla zrównoważenia oczekuję czegoś sympatycznego...
I Wam życzę samych miłych podarunków od losu, niech zaskakuje Was tylko pozytywnie!

16 lis 2007

SERCOSZMERY...

Zatrzymałam się na chwilę, przed wystawą jubilera.
Stałam jak wryta...
Złoto jest dla mnie niczym, ale na widok srebra miękną mi kolana. Jakie pięknoty ajajajajajaj, pomyślałam.
Mój wzrok przywołał jakiś gest z wewnątrz... - to do mnie?
Zastanowiłam się, bo nie znam czlowieka.
Dłoń z wnętrza jeszcze raz wykonała to samo "kiwnięcie"... - na mnie jak nic!
Weszłam do środka.
Nie dość, że blask biżuterii oślepił mnie, jak słońce odbite od śniegu zimą, to jeszcze nie kryłam zaskoczenia, kiedy facet w eleganckim płaszczu, na szyję zarzucił mi korale długie po pas.
- Co pan robi?
Zapytałam nie kryjąc zdziwienia i nawet może , oburzenia.
Niby, co on sobie myśli, że przystojniak, że fajny płaszcz, to może sobie korale każdej kobiecie wieszać na szyi... (?!)
Najpierw korale, potem sam na niej zalegnie i ani się człowiek nie spostrzeże, a powiesi swe męskie EGO na damskim ramieniu.
( O słodka głupoto! I bujna wyobraźni! )
- Przepraszam bardzo, powiedział półgłosem dżentelmen dołączając do słów przepiękny uśmiech.
- Chcialem przymierzyć te koraliki, ale na mnie wyglądałyby komicznie, więc pozwoli pani, że na moment stanie się pani dla mnie -hmmm... modelką.
-Nooo, dobrze. Proszę, oczywiście!
Nadal zdziwiona, jednak wyraziłam aprobatę.
Czyżby słowo modelka, aż tak połechtalo moją próżność, że uśpiło czujność?! Nie wiem.
- Wzrostem przypomina pani moją przyjaciółkę, dla której kupuję ten upominek. Pomyślałem więc, że sprawdzę jak będą do niej pasowały te błyszczące sznureczki... - ciągnął nadal ów pan ciepłym głosem.
- Rozumiem, tylko proszę się pospieszyć, muszę pędzić dalej.
Mruknęłam prawie..
- Cóż, nie wiem czy są odpowiednie - zastanawiał się glośno...
- Może pani wyda o nich swój sąd.
BOŻE DAJ ROZUM! pomyślałam.
Co powiedzieć???
A może mu sie podobają jak żadne, a może tak mnie podpuszcza, a może pyta przez grzeczność, a może guzik obchodzi go moja odpowiedź... a może ??? Ale pytanie...
- Tak, są śliczne ( a co mi tam ), ale to moje skromne zdanie. Nie znam gustu pana przyjaciólki. Wiem o niej tyle, że obie jesteśmy podobnego wzrostu, ale to nie świadczy o wspólnych upodobaniach, no - może do butów na obcasie, tak - okrasiłam te słowa uśmieszkiem - ale nie do biżuterii.
Ależ zdobylam się na elokwentną wypowiedź.
- To prawda, ale cieszę się, że pani się podobają i... tu pochylił ku mnie swą twarz i wyszeptał
- bardzo pasują do pani oczu.
Oszalał, pomyślałam.
Wiedziałam, że tak będzie zaczął od korali i... będzie podryw!
- No wie pan, dziękuję za miłe słowa, ale muszę już iść. Wydaje mi się, że postępuje pan zbyt śmiało...
- Stwierdziłem tylko fakt, prędko mnie przywrócil do pionu, a chcąc się pani odwdzięczyć za czas, który mi pani poświęciła - chcę, by pani przyjęła ode mnie te korale! Zabiegam o to...
Mało nie padłam na na "gumowe" kolana.
- Jak pan może?!
Wrzasnęłam - co za tupet najpierw: że modelka, teraz mi pan koraliki, a za chwilkę winko, taxi i do...
- nie skończylam mówić, kiedy do sklepu weszła śliczna, elegancka kobietka, średniego wzrostu i
o ciepłym spojrzeniu.
- Witaj Max!
Powiedziała do "mojego" nieznajomego.
- Ty? U jubilera? pytała zdziwiona
- Już więc po mojej niespodziance! Nie sądziłem, że akurat tutaj się spotkamy.
Ale przepraszam, poznajcie się - powiedział
- To moja bliska sercu przyjaciółka - miła dama wyciągnęła do mnie serdeczną dłoń...
- A to... tu szrokim, przyjaznym gestem wskazał moją postać - sympatyczna nieznajoma, która zgodziła się uprzejmie, przymierzyć mały drobiazg, jaki chciałem Ci podarować. Wyraziła też swą opinię, że gustowne cacko wybrałem.
Ładna pani, obejrzała wiszący na mnie jeszcze - sznur błyszczacych kryształków i potakiwała, godząc się z wydaną przeze mnie opinią.
- Zrobię więc obu paniom przyjemność, powiedział nieznajomy.
- Jaką?
Z widoczną euforią zapytała jego towarzyszka
- Otóż, obie panie obdaruję tymi błyskotkami i tylko proszę nie odmawiać!
Milczałam, cała w szoku.
- To miłe z Twej strony kochany, to urocze i takie romantyczne!
Cieszyła się szczerze ładna pani. Po chwili, na jej szyi także lśniły już, takie same kryształowe korale.
- Dziękuję!
Zawołała i podskoczyła do jego policzka, by złożyć na nim dziękczynny "cmok".
- I ja, dziękuję...
Wyszeptałam prawie, i... przepr... tu przerwał mi w pół słowa
- Za co chce pani przepraszać, za to, że zabrałem pani czas! Nie ma mowy! To ja dziękuję!
I tylko trochę więcej wiary w NORMALNYCH LUDZI - powiedział. Opuścilam oczy, ale delikatnie się uśmiechnęłam w podzięce, że nie pozwolił mi się skompromitować do cna.
Mam śliczne korale, pasują do każdego stroju i błyszczy w nich... choć wciąż niepewnie,
odrobina wiary w drugiego człowieka.
Ale historia...

14 lis 2007

Litania "Ile jeszcze?"

Odszedł dziś od nas Jan Kaczmarek...
Wybitny felietonista, satyryk, twórca wspaniałych tekstów Człowiek, który zarażał uśmiechem.
Współtworzył na naszym Dolnym Śląsku kabaret Elita...
- ech, przemijamy...

Przytaczam tekst litanii Jana Kaczmarka, który jest wciąż aktualny... czyż nie?

Ile jeszcze będzie nowych Rzeczypospolitych
wyniesionych z pęt niewoli na wolności szczyty ?
Ile razy zmowa zmiecie nas rusko-teutońska
wymazując z mapy świata dumne słowo Polska ?

Ile jeszcze będzie krwawych powstań narodowych
i tych z głową ale również tych całkiem bez głowy ?
Ile groźnych fal represji i pacyfikacji
i samobójstw rozpaczliwych hen na emigracji ?

Ile razy na obczyźnie będą armie polskie czekające,
żeby z ziemi obcej iść do polskiej ?
Ilu wodzów fantastycznych i wielkich herosów?
Ile jeszcze zarzynanych bezkarnie etosów ?

Ile jeszcze zmarnowanych bez sensu okazji ?
Ile chamstwa i prostactwa rodem z dzikiej Azji ?
Ile wściekłej nienawiści, pychy i głupoty ?
Ile przez wyborczą urnę przepchanej miernoty ?

Ile nowych gabinetów jeszcze się przekręci
z racji nieprawdopodobnej ich niekompetencji?
Ilu głupców się wywyższy nad autorytety ?
Ilu się złodziei schowa za immunitety ?

Tę litanię wciąż będziemy śpiewać gromkim głosem,
a w niedoli cicho mruczeć sobie ją pod nosem,
bo to polska jest litania i to jedno wiemy,
że niestety nie ma końca, póki my żyjemy !


Smutno mi...

6 lis 2007

Jeśli Cię zaproszę, pójdziesz ze mną?


w nieznane

w odmienne stany

w przepastną noc

w mglistą przestrzeń

w zapomniane...

ta chwila to głęboki oddech

przed daleką podróżą

muszę iść...

2 lis 2007


- Zaduszki -

Zaduma...
Nostalgia...
Wyciszenie...

Przystanek myśli...
Żal...

O smutku, gdybyś ty mniej bolał!

31 paź 2007


Kilka przemyśleń o śmierci - Ludzi Wielkich, o różnej profesji...

Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie, w tym właśnie sęk!
—Michaił Bułhakow - "Mistrz i Małgorzata"

To nie tak, że boję się umrzeć. Po prostu nie chciałbym być w pobliżu, kiedy to się stanie
—Woody Allen
Nieśmiertelność jest bardzo łatwa do osiągnięcia. Wystarczy nie umierać.
—Woody Allen
Różnica pomiędzy seksem i śmiercią polega na tym, że kiedy będziesz umierał, nikt nie będzie się śmiać z ciebie, że robisz to sam.
—Woody Allen
Gdyby nie było śmierci, życie nie wydawałoby się nam takie piękne.
—Mikołaj Gogol
Ulubieńcy bogów umierają młodo, lecz poźniej żyją wiecznie w ich towarzystwie...
—Fryderyk Nitzsche
Życie - dożywotnia kara śmierci.
—Julian Tuwim
Śmierć jest spoczynkiem podróżnego, jest kresem mozołu wszelkiego.
—Umberto Eco - "Imię róży"

26 paź 2007

TOKSYCZNI LUDZIE! - warto o tym pomysleć...

Kiedy tak patrzysz, w zetknięciu z każdą nową myślą - odczuwam ból...
Niełaska świata w jaką popadam, uderzając słowem o słowo, chwilami staje się dla mnie nie do zniesienia.
Praktykowałam różne sposoby, by zmienić tę sytuację, by ugasić pożar w ustach.
To było niemożliwe!
Stan, w jakim znajdowało się moje "ja" był beznadziejny, ono było nieustannie
naruszane i stopniowo deklasowane.

Dziwne jednak, że działo się tak, tylko w Twojej obecności...
Jakże emanujesz chorobliwą zawiścią, oddychasz zachłannością - na wszystko!
Mnożysz problemy, widzisz je nawet tam, gdzie ich nie ma. Oszałamiasz grzecznością słów, które jak żyleta, tną na wskroś słabszych i wrażliwszych.
Niby opacznie, ale zwracasz uwagę na najdrobniejszy szczegół, który może zamknąć drugą osobę w klatce słów, gestów. Byle tylko poczuli sie upokorzeni...
Ukradkiem wysysasz dobro, wykorzystujesz, poniżasz. Cyniczną grą czynisz każdą z chwil, które ludzie postanawiają z Tobą spędzić.
Tak bardzo obawiałam się o tym powiedzieć - ba, pomysleć nawet...
Jednak nie wytrzymałam - przelało się!

Falstartem było tu, słowo przyjaźń!

(myśli...)

Każda, kolejna rozmowa stawała się klaustrofobiczną pułapką.
Tłukłam się w niej, jak pojmana w jasyr, jak obłąkana.
Gdyby lustro umiało mówić...
Gdyby umiało, usłyszałabyś wyrzuty i krzyk... własnego sumienia, o ile ono jeszcze żyje.
Mogłaś je nichcący uciszyć - zawsze, głośno brylując w towarzystwie.
Mogłaś je zabić - dzieląc tę truciznę wśród znajomych.
Mogło umrzeć - nie mogąc być sobą, sumieniem... po prostu.

Wprowadzałaś zmienne warunki atmosferyczne, gdzie tylko się dało.
Zasiałaś wiele ziaren niezgody pomiędzy ludźmi, którzy dotąd się sznowali.
Jednak, jak na fotografii, widzisz teraz, że wszystko można wypatrzeć, wreszcie człowiek po prześwietleniu tych kilku, długich lat otwiera oczy. Szkoda tylko, że tak późno...
Ale lepiej późno niż wcale!

Dziś jestem spokojniejsza, nie miewam poczucia Twojej winy, nie żyję Twoim życiem
- mam swoje.
Dzisiaj wybieram to, na co mam ochotę, nie to, na co Ty masz chęć, nie koryguję swoich słów zawsze kiedy trzeba, by zabrzmiały z goryczą - bo życie ma także gorzki smak.
Dzisiaj ja jestem dla siebie ważna!
A zawsze ważniejsza byłaś Ty!

To było toksyczne, przed tym należy się bronić.
Moja wyuczona psychologia w całej tej sytuacji wzięła w łeb, bo byłam przekonana, że jestem odporna na toksycznych ludzi, mam wszczepiony "antyjad towarzyski", byłam przekonana o swej asertywności, ależ błądziłam...

Teraz czuję się wspaniale, mam pewność, którą mi odbierałaś, teraz jestem asertywna i nie wiem, czy jeszcze kiedyś powiem Ci słowo "TAK", choćby z przekory, moje "NIE"... jest słodkie!

Toksyczni ludzie, wypijają z nas wszystko to, co mamy najlepszego,
zabierają nam czas,
wydzierają życie z rąk,
planują i kradną nasz dzień
- robią z nami zakupy,
piją kawę o wybranej porze,
wiedzą w czym mamy iść do biura,
o której wyjść na lunch i co najlepiej zjeść, bo to nam służy,
co powiedzieć mężowi, by nas rozumiał jeszcze bardziej,
jak wychować nasze dziecko,
jak podlewać kwiatki,
jak rozbijać jajko,
w którą stronę zaczesać włosy,
i jak traktować tę, co pracuje na pierwszym piętrze,
lub tego z domku, z blaszanym dachem,
a co najgorsza - wybierają nam znajomych i nie pozwalają na inne przyjaźnie...
- to namiastka, tego co wiedzą lepiej...
Najważniejszym jest, że:
mają zawsze trudniejsze problemy do rozwiązania,
zawsze bardziej ich boli głowa,
są smutniejsi, lub bardziej radośni od nas,
mają lepsze pomysły i o niebo lepiej je realizują,
kupują w droższych sklepach, gdzie zawsze ich obsługują wyjątkowo,
to, co nabędą jest najwspanialsze i niepowtarzalne,
mają niezliczone i wpływowe znajomości,
- są niedoścignieni...
Najgorsze jest to, że sami o sobie tak myślą, nie bacząc na otoczenie.
Zatem, kiedy przychodzi im przełknąć "żabę", są pokrzywdzeni, albo zaskoczeni naszą reakcją na ich zachowanie, wytykają nam, jacy to jesteśmy dla nich niewdzięczni, przecież...
- oni dla nas - wszystko!

Oddycham z ulgą, czuję się wolna...

Unikajmy toksycznych ludzi, jak jesienno - zimowe wirusy, czają się wszędzie!
Pod płaszczykiem przesłodzonej sympatii, a nawet głoszonej wszem i wobec - przyjaźni - często skrywa się krwiopijca, który zawalczy o to, by Cię w pewien wyrafinowany sposób
- ubezwłasnowolnić...



21 paź 2007

HURRRRA!

Hurrra!
Nowa przyszlość. Wierzę, że może być tylko lepiej.
Polsko - kocham Cię!
Dziękuję Wszystkim, Rozsądnym Rodakom :)
Szczęśliwsza, kładę się spać...

19 paź 2007


pertraktujmy
proszę
ostatni raz
zasiądźmy za kuchennym stołem
pertraktujmy
uwiedźmy wzajem nasze słowa
ostatni raz
rozpalmy ogień w kominku
pertraktujmy
warto głowy posypać popiołem
ostatni raz
zawrzeć pokój... z widokiem na sad
pertraktujmy
odmierzamy czas jak dwa zegary
ostatni raz
zsynchronizujmy wskazówki

18 paź 2007

W SAMOTNOŚCI - myśli, które bolą...

Bywasz samotna?
Jeśli bywasz, to wiesz...
Jak ciężki jest każdy krok w pustym domu.
Jak marzną dłonie, bo kubek z gorącą herbatą ostygł.
Jak galopują myśli, rozbijając się o puste ściany.
Jak mdleją marzenia w objęciach samotnego jutra.
Jak gorzki smak ma, słodka dotąd czekolada.
Jak godzi w twarz przemijanie, nie troszcząc się o twoje zmarszczki.
Jak drażniąco brzmią głosy ludzi śmiejących się za ścianą.
Jak pusty wyraz oczu ma ta zakochana para z wieczornego filmu.
Jak cierpi dusza - w milczeniu.
Jak skrada się lęk do twoich stóp i zasypia przy twoim łóżku.
Jak z czytanej przez ciebie książki, ulatują słowa niezatrzymane.
Jak boleśnie brzmi cisza po zgaszeniu świateł.
Jak nie przychodzi sen.
Jak palą łzy wylane w poduszkę.
Jak ugniata beznadzieja.
Jak dławi nicość.
Samotność przynosi śmierć duszy.
Skutecznie zabija, sącząc gorycz w twe usta.
Oczekujące pocałunku.
Otwarte na słowa.
Boję się samtności - a Ty?


MOJE ANIOŁY










Nie powiedziałam Ci jeszcze, jak bardzo urzekają mnie... Anioły.
Magiczne postaci.
Na Ich wizerunek trafiałam w tylu miejscach...
Przyobleczone w różną szatę, w różne atrybuty swej aniołowości.
Nie wprawiają mnie w zadumę tylko te, z jasną twarzą.
Onieśmielają mnie, te mroczne, demoniczne.
Jednak to... Anioły.
Zawsze patrzą na mnie ciekawie... odwzajemniam moment zapatrzenia.
W ich oczach jest coś na kształt niepokoju, który natychmiast przenoszę - w swoje jestestwo.
To wzajemna empatia.
Czy je znam?
Nie, to niemożliwe, są tajemnicą!
Cicho wyznam - niech tak pozostanie...






17 paź 2007

PAŹDZIERNIKOWY SPACER

Pozostańmy tu jeszcze przez chwilę!
Taki dzień jak ten, nie zdarza się często.
Nie pędźmy donikąd.
Niech nasze oczy napasą się pejzażem jesieni.
Złapmy ostatnie nitki babiego lata.
Odpocznijmy.
Potrafisz odszukać siebie wśród spadających liści, wśród opustoszałych pól, wśród cichnącego śpiewu ptaków?
Potrafisz jeszcze usłyszeć głos swoich pragnień, czy zupełnie zagłusza go jesienny wiatr?
Postaraj się.
Nie rób tego dla mnie - zrób to dla siebie!
Pozostańmy tu jeszcze chwilę, to przecież jedno z naszych ulubionych miejsc - świat...

1 paź 2007

Ptaki odleciały, a mnie październikowy poranek boli... Myślę...







Zostałam w domu.
Ale nie dlatego, że mogę sobie tu dzisiaj popracować. To nie ten komfort. Wtedy lubię.
Choruję trochę. Dokuczliwy ból
- tłumi mnie.
Zawsze kiedy niedomagam, jestem bardziej zła, niż poddana i rozżalona.
Zawsze roszczę pretensje do siebie, że mam tak mało siły.
Zawsze wtedy, przychodzą mi na myśl... niepełnosprawni.
Nadludzie jacyś.
Obdarowani przez los niezwykłą siłą woli, nieopisanym optymizmem
i pragmatyczni do bólu.
Wszystko mają zapięte na przysłowiowy, ostatni guzik.
Jak niebywała jest ich wola do osiągania wytyczonego celu, potrafią zarażać dobrą energią ludzi zdrowych i prą do przodu potęgą działania.
Podziwiam ich!
Skąd w nich taki duch?
Naznaczeni - jednocześnie wybrani?
Nie.
Piszę o tych, którzy mają wsparcie rodziny, przyjaciół, którym przyznano fundusze na niezbędną, należną pomoc.
Tym jest nieco łatwiej żyć, zaistnieć. Nie rozmawia się o nich, tylko z nimi. Czują się ludźmi.
Ale...
Ale są też tacy - osamotnieni, w niemocy, cisi...
Egzystują, skazani na łaskę i dobre chęci innych.
Częstokroć czują się odczłowieczeni.
Nie mają bliskich, przyjaciół - są nieładni, niewygodni, wymagający...
Jednak nie wymagają od życia, tylko od siebie.
Wymagają też opieki, jednak to nie ich widzimisię - to, z decyzji sił niezależnych od człowieka.
Pragną dobrego słowa, chwili ciepła, serdecznego gestu.
Są uczciwi.
Wiem o tym wszystkim, jednak rozmijam się z tym w codziennym pędzie.
Dopiero, kiedy kiepski stan zdrowia mnie przystopuje - mam czas, by znów pomyśleć o tym, jak bardzo jestem wdzięczna losowi, że mnie nie doświadczył, tak drastycznie.
Paradoksalnie, myśląc o niemocy innych, pomagam sobie - to takie "diaboliczne" antidotum.
Kiedy, spotkam się kolejny raz z tymi, o których tu nakreśliłam
- powiem im o tym!
Nie zrobiłam tego do dziś, właściwie nie wiem dlaczego.
Przecież muszą wiedzieć jak są ważni, jak bardzo pomagają tym, że są...
We mnie ten dziwny stan.
A za oknem babie lato, wiatr rwie na strzępy nici pajęcze, rozdmuchuje kopczyki liści, skrada się do opustoszałych, ptasich gniazd i zdaje się nie przejmować mijającym, obok czasem.



Oto niedzielnie-jesienna zadumka z Panem Leopoldem S.


LIST Z JESIENI

Czekam listu od ciebie... Tam Południa słońce
I morze mówi z tobą... U mnie długa słota,
Samotność, jesień, chmury i drzewa więdnące...
Dziś pogoda... lecz słońce chore - jak tęsknota...

Nim wyślesz, włóż list w trawę wonną albo w kwiaty,
Bo tu żadne nie kwitną już... Niech go przepoi
Spokój, woń słońca, szczęście twej bliży i szaty -
Albo go noś godzinę w fałdach sukni swojej...

A papier niechaj będzie niebieski... Bo może
Znów przyjdą chmury szare, smutne, znów na dworze
Słota łkać będzie, kiedy list przyjdzie od ciebie;

Skarżyć się będą drzewa, co więdną i mokną,
A ja, samotny, może znów będę przez okno
Patrzał za małym skrawkiem błękitu na niebie...
Leopold Staff

29 wrz 2007

Jesień, rdza i zwierzenia... myśli...

Drzewa...
Jak muszą czuć się te piękne, mądre, majestatyczne, żywe posągi, które jesień odziała w szatę godną królów, a teraz wraz z zuchwałym kompanem - wiatrem, odziera je- liść, po liściu,
z tego rdzawo-złotego płaszcza?
Pewnie są zawstydzone... Tak myślę, przechodząc obok.
I wcale o tym nie milczą, trzepią na pół ogołoconymi grzywami, żeby wyrazić swój bunt.
Spoglądają, jakby chciały powiedzieć: no przytul moją nagą "skórę".
Czasem przystaję, przytulam.
Zimna kora jest szorstko-przyjazna.
Drzewo kołysze mnie zalotnie.
Pozostawiam mu swoje tajemnice, a ono je unosi wysoko, ku niebu i szumi rozumiejąc.
Potem, długo milczy i tak pozostaje...
Jesienne, odarte z dostojności drzewa, są moimi dobrymi przyjaciółmi.

28 wrz 2007

Na powitanie




Mrugam do Was zalotnie, chociaż poniższych słów nie traktuję
z przymrużeniem oka.
Myślą, mową, uczynkiem - tymi trzema wyznacznikami kieruję do ludzi... siebie.
Wiem, którzy tego potrzebują najbardziej. Są tacy.
Staram się dla nich otworzyć.
Ale też... zamykam ciasno skorupę, po tym, co już życie zdążyło mi podarować. Tego uczy mnie codzienność.
Nieprędko ufam, nieprędko daję się oswoić, nie jadam z ręki...
Tyle, w kilku pierwszych słowach, które tu pozostawiam.
Myśli się kłębią, jednak na dziś wystarczy.
Pozdrawiam Wszystkich, którzy tu zechcą mnie odwiedzić! - Mira