ZAPAMIĘTAJ!
PRÓBUJĄC ZABIĆ MOJE DEMONY
MOŻESZ ZABIĆ TAKŻE ANIOŁY!




26 paź 2007

TOKSYCZNI LUDZIE! - warto o tym pomysleć...

Kiedy tak patrzysz, w zetknięciu z każdą nową myślą - odczuwam ból...
Niełaska świata w jaką popadam, uderzając słowem o słowo, chwilami staje się dla mnie nie do zniesienia.
Praktykowałam różne sposoby, by zmienić tę sytuację, by ugasić pożar w ustach.
To było niemożliwe!
Stan, w jakim znajdowało się moje "ja" był beznadziejny, ono było nieustannie
naruszane i stopniowo deklasowane.

Dziwne jednak, że działo się tak, tylko w Twojej obecności...
Jakże emanujesz chorobliwą zawiścią, oddychasz zachłannością - na wszystko!
Mnożysz problemy, widzisz je nawet tam, gdzie ich nie ma. Oszałamiasz grzecznością słów, które jak żyleta, tną na wskroś słabszych i wrażliwszych.
Niby opacznie, ale zwracasz uwagę na najdrobniejszy szczegół, który może zamknąć drugą osobę w klatce słów, gestów. Byle tylko poczuli sie upokorzeni...
Ukradkiem wysysasz dobro, wykorzystujesz, poniżasz. Cyniczną grą czynisz każdą z chwil, które ludzie postanawiają z Tobą spędzić.
Tak bardzo obawiałam się o tym powiedzieć - ba, pomysleć nawet...
Jednak nie wytrzymałam - przelało się!

Falstartem było tu, słowo przyjaźń!

(myśli...)

Każda, kolejna rozmowa stawała się klaustrofobiczną pułapką.
Tłukłam się w niej, jak pojmana w jasyr, jak obłąkana.
Gdyby lustro umiało mówić...
Gdyby umiało, usłyszałabyś wyrzuty i krzyk... własnego sumienia, o ile ono jeszcze żyje.
Mogłaś je nichcący uciszyć - zawsze, głośno brylując w towarzystwie.
Mogłaś je zabić - dzieląc tę truciznę wśród znajomych.
Mogło umrzeć - nie mogąc być sobą, sumieniem... po prostu.

Wprowadzałaś zmienne warunki atmosferyczne, gdzie tylko się dało.
Zasiałaś wiele ziaren niezgody pomiędzy ludźmi, którzy dotąd się sznowali.
Jednak, jak na fotografii, widzisz teraz, że wszystko można wypatrzeć, wreszcie człowiek po prześwietleniu tych kilku, długich lat otwiera oczy. Szkoda tylko, że tak późno...
Ale lepiej późno niż wcale!

Dziś jestem spokojniejsza, nie miewam poczucia Twojej winy, nie żyję Twoim życiem
- mam swoje.
Dzisiaj wybieram to, na co mam ochotę, nie to, na co Ty masz chęć, nie koryguję swoich słów zawsze kiedy trzeba, by zabrzmiały z goryczą - bo życie ma także gorzki smak.
Dzisiaj ja jestem dla siebie ważna!
A zawsze ważniejsza byłaś Ty!

To było toksyczne, przed tym należy się bronić.
Moja wyuczona psychologia w całej tej sytuacji wzięła w łeb, bo byłam przekonana, że jestem odporna na toksycznych ludzi, mam wszczepiony "antyjad towarzyski", byłam przekonana o swej asertywności, ależ błądziłam...

Teraz czuję się wspaniale, mam pewność, którą mi odbierałaś, teraz jestem asertywna i nie wiem, czy jeszcze kiedyś powiem Ci słowo "TAK", choćby z przekory, moje "NIE"... jest słodkie!

Toksyczni ludzie, wypijają z nas wszystko to, co mamy najlepszego,
zabierają nam czas,
wydzierają życie z rąk,
planują i kradną nasz dzień
- robią z nami zakupy,
piją kawę o wybranej porze,
wiedzą w czym mamy iść do biura,
o której wyjść na lunch i co najlepiej zjeść, bo to nam służy,
co powiedzieć mężowi, by nas rozumiał jeszcze bardziej,
jak wychować nasze dziecko,
jak podlewać kwiatki,
jak rozbijać jajko,
w którą stronę zaczesać włosy,
i jak traktować tę, co pracuje na pierwszym piętrze,
lub tego z domku, z blaszanym dachem,
a co najgorsza - wybierają nam znajomych i nie pozwalają na inne przyjaźnie...
- to namiastka, tego co wiedzą lepiej...
Najważniejszym jest, że:
mają zawsze trudniejsze problemy do rozwiązania,
zawsze bardziej ich boli głowa,
są smutniejsi, lub bardziej radośni od nas,
mają lepsze pomysły i o niebo lepiej je realizują,
kupują w droższych sklepach, gdzie zawsze ich obsługują wyjątkowo,
to, co nabędą jest najwspanialsze i niepowtarzalne,
mają niezliczone i wpływowe znajomości,
- są niedoścignieni...
Najgorsze jest to, że sami o sobie tak myślą, nie bacząc na otoczenie.
Zatem, kiedy przychodzi im przełknąć "żabę", są pokrzywdzeni, albo zaskoczeni naszą reakcją na ich zachowanie, wytykają nam, jacy to jesteśmy dla nich niewdzięczni, przecież...
- oni dla nas - wszystko!

Oddycham z ulgą, czuję się wolna...

Unikajmy toksycznych ludzi, jak jesienno - zimowe wirusy, czają się wszędzie!
Pod płaszczykiem przesłodzonej sympatii, a nawet głoszonej wszem i wobec - przyjaźni - często skrywa się krwiopijca, który zawalczy o to, by Cię w pewien wyrafinowany sposób
- ubezwłasnowolnić...



6 komentarzy:

Magda pisze...

Miro, tym razem ja pomilczę...

Dziwne uczucia...

Mam nadzieję, że i dziś spokojna pójdziesz spać...
Magda

Mira pisze...

No właśnie nie, Magdo - niespokojna jestem po tym, co napisałam.
Nie jest to zmyślona historia.
Wróciło...
Od momentu, tej "przyjacielskiej" katastrofy minęły 2 lata, a mam ją tuż pod skórą.
Nauczka, jaką dostałam bardzo skutecznie otworzyła mi oczy na ludzi, którymi się otaczam.
Szczerze mówiąc wolę tych, którzy powiedzą mi wprost, nawet ostre słowo, niż tych, którzy mnie bez opamiętania głaszczą... zwłaszcza pod włos - to boli!
A potem, boli już po zagłaskaniu...

Jedno w tym wszystkim jest dla mnie wciąż niejasne, sama siebie nie potrafię zrozumieć...
Otóż, czasmi tęsknię(?)
I nie wiem, czy za tym, że bywało też miło, czy za minionym
- a może - straconym czasem.

No, dziwne uczucia - masz rację...

Magdo, życzę byś spotykała tylko dobrych ludzi - pisałaś, że lubisz się nimi otaczać.
I ja lubię poznawać ludzi, jednak nieufność pozostała.
Miłych snów - Mira

Magda pisze...

I tu się zgadzamy... Również wolę wiedzieć...
Dzięki za życzenia, nie sposób ich nie skierować i w Twoją stronę...
I zadać sobie samej pytanie, czy czasami też nie jestem...

A na marginesie :-) również tam robię zakupy... Od niedawna, ale dopiero też niedawno ktoś otwarł przede mną drzwi do tej sztuki...

Pozdrawiam i przesyłam Ci troszkę październikowego słońca, w ten już zadumany nieco czas...
Magda

Mira pisze...

Zastanawiasz się Magdo, czy nie jesteś..., w którą stronę?
Toksyczność masz na myśli...? Oj...

Skoro się troszkę zgadzamy, to może w wolnej chwili pomówmy jeszcze o tym, jak rozpoznać po takim doświadczeniu, kto jest przyjacielem.
Jak rozpoznać to prawdziwe oblicze, jak budować zaufanie... To graniczy z cudem. Teraz każdy gest, nazbyt przyjazny jest dla mnie jakiś... nieszczery(?)
Bywam z ludźmi, bawię się z nimi, czasem się z nimi smucę, innym znów razem milczę w ich towarzystwie...
A taką przyjazną szczerość znajduję w naszym hospicjum, gdzie nie ma miejsca na głupawe gierki.
Jeśli zaś pojawia się przekłamanie, to tylko dla dobra sytuacji - rozumiesz?

Teraz biorę się za margines...:)
Miło, że w sieci mamy jakieś "wspólne" miejsca, może z czasem znajdziemy ich więcej...
Sklepik fajny, cudeńka w nim - och!

A kończąc, nie sposób nie wspomnieć o nadchodzącym czasie...
Jutro dzień, który mnie totalnie
"rozwala" - pewnie nie tylko mnie... Ciężko się robi w takim natłoku wspomnień, ciężko zebrać myśli pozytywne.
Raczej człowiek tak...
- o przemijaniu, o sensie bytu i niebytu, bardziej o śmierci, niż o życiu.
Wypełnia się w człowieku
- "memento mori"...
Magdo, spokoju życzę w czasie nadchodzących dni i myśli lżejszych, mimo wszystko...
Pozdrawiam - Mira

Anonimowy pisze...

Miro!
Toksycznych ludzi spotykamy na każdym kroku...Przeanalizowałam swoich znajomych...wyszło nieciekawie :(.
Jak bronić się przed nimi,nie wiem.Oni zbyt często próbują wywierać na nas swój wpływ.Tak niepostrzeżenie,od niechcenia,ot tak sobie.Nim się zorientujemy już podjęliśmy decyzję.... pod ich dyktando!
Czy to
nie o nich pisał Paulo Coelho w "Alchemiku"?
"Jeśli przebywasz ciągle z tymi samymi ludżmi,to stają się oni w końcu częścią twojego życia .A skoro są już częścią twojego życia to chcą je zmieniać,bo ludziom wydaje się,że wiedzą jak powinno wyglądać twoje życie,nikt jednak nie wie jak powinien przeżyć własne..."

Miro,po czymś takim zaufać?...Wiem...niezmiernie trudno!
Pozdrawiam.
zoja.

Mira pisze...

Zoju, jak się cieszę, że przyszłaś!
Witaj!
Temat, który poruszyłam dotyczy wielu osób, ale tylko nieliczne przyznają się do tego, że dały się wciągnąć w igraszki tych zaborczych istot...
Słowa Coelho - jak najbardziej odpowiednie. Taki wpływ pozbawia nas własnego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość, własnego zdania, a często pozbawia nas własnego podejmowania decyzji.
Kim stajemy się pod czyjeś dyktando... nikim, przestajemy być sobą.
Zanim człowiek otrząśnie się z tego, co go omotało, zanim rozwinie kokon... upływa wiele czasu.

Właśnie dlatego Zoju, moje słowa w autoprezentacji - nie jadam z ręki i nie daję się prędko oswoić:),
a Ty napisałaś, że odnajdujesz w nich także siebie - czyżby doświadczenia...

Zaufać... - nie szastam tym słowem, staram się wierzyć raczej, to i tak bardzo dużo!
Pozdrawiam Cię ciepło, choć u mnie już śnieżek sobie popaduje... na jego miejscu poczekałabym jeszcze trochę - choćby do grudnia :)
Do zobaczenia - Mira