ZAPAMIĘTAJ!
PRÓBUJĄC ZABIĆ MOJE DEMONY
MOŻESZ ZABIĆ TAKŻE ANIOŁY!




26 mar 2008

Myśli...o pobożnym społeczeństwie

Tuż przed świętami, TV pokazała w jednym z kościołów dużego miasta - długi, bardzo długi "ogonek" do konfesjonału.
Dziennikarz pytał ludzi oczekujących na spowiedź o to, czym ona dla nich jest.
Spodziewałam się głębokich, przemyślanych odpowiedzi lub ich odmowy. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy zapytani, bez cienia wstydu mówili o tym, że: tak wypada, że tak nauczeni, że zawsze przed świętami i już, że rodzice kazali. Jednak zdumiała mnie do reszty odpowiedź pewnej, zacnej pani, która stała w ogromnej odległości od spowiadającego i oczekiwała - raczej swobodnie, bez przejęcia - na swoją "kolej". Zapytana co daje jej spowiedź - powiedziała coś na kształt: tak się przyzwyczaiłam, a i tak wszystkiego księdzu nie mówię...
Pytam więc - po co to?
Taka zabawa w chrześcijańskie społeczeństwo, taka farsa z wyznania i wypełniania sakramentów.
Czy to tylko zbieg okoliczności, że trafiono na takich ludzi, czy mało kto z owej kolejki i większości innych kolejek, nie pomyślał ani przez chwilę o swoim wnętrzu, o postanowieniu poprawy choćby w maleńkim stopniu, o wszystkim tym, czym jest - powinna być - spowiedź dla chrześcijanina.
Sądzę, że czasem ludzie poszukujący, nieuczestniczący należycie w życiu kościoła, poświęcają więcej uwagi religiom i ich przesłaniom, niż ci, którzy mianują się chrześcijanami, wiernymi, a nie wiedzą co wyznają...
Nie jest też moim zamiarem nikogo obrażać, ośmieszać czy potępiać, jednak wyedukowanie wiernych w kościołach byłoby bardziej pożądane niż... np. przemówienia polityczne z ambony.
Przede wszystkim może ci z "ogonka" wiedzieliby dlaczego stoją w tej kolejce i czego oczekują przy konfesjonale od spowiednika i po odejściu od niego - od siebie...
Mądra nauka - to zapewne więcej dobrego - może uwrażliwienie ludzi na siebie, zasypanie niesnasek, mniej podziałów w społeczeństwie, po prostu - mogłaby otworzyć oczy na potrzeby bliźniego.
Mądra nauka... Właśnie.

9 komentarzy:

INKA pisze...

Miro,Moja Droga,powiem tylko tyle...
słowami Mistrza z Czarnolasu:

"Na nabożną"

"Jeśli nie grzeszysz, jako mi
powiadasz,
Czego się, miła,tak często
spowiadasz ? "

Serdecznie pozdrawiam :-)
W sprawach wiary ,nic się nie zmienia,u wiekszości naszego społeczeństwa jest na pokaz....
za przykładem ludzi znanych i podziwianych...no choćby..L.Wałęsa
i wizerunek Matki Boskiej...w klapie... INKA

Mira pisze...

Witaj Inko, miło Cię widzieć poświątecznie!

Przede wszystkim mam nadzieję, że zdrowie Ci dopisuje, a i w domu jakoś stabilnie...
Ciekawe czy Twój Syn jeszcze z Wami, czy już powrócił i znów ta pustka...

Tak, "Na nabożną" jak zwykle strzał w dziesiątkę.
Jednak Inko, widzę w tym wszystkim brak "wiary w wierze", brak wkładu przedstawicieli kościoła do duchowego przygotowywania ludzi itp. - nie rozwijam, bo będzie elaborat...
Piszesz: "W sprawach wiary ,nic się nie zmienia,u wiekszości naszego społeczeństwa jest na pokaz...."
Zgadzam się.
Tylko pojąć trudno - dlaczego? Co daje ludziom takie mamienie samych siebie?
Czy są w porządku wobec swego Boga?
W zasadzie poznaję wciąż odpowiedzi - jednak bardzo chciałam poznać Wasze zdanie...

Także ślę pozdrowienia - zaśnieżone, ale ciepłe:)))
Do miłego... -Mira

Magda pisze...

Elaborat to pewnie będzie jeśli ja się włączę...
Czy to ten sam program, w którym potem podobno pojawiły sie komentarze zaproszonych gości, o kondycji - to złe słowo, może lepiej "formacji" - naszego społeczeństwa? Nie oglądałam od razu mówię - znam z "drugiej ręki"...
Napisałaś:
Sądzę, że czasem ludzie poszukujący, nie uczestniczący należycie w życiu kościoła, poświęcają więcej uwagi religiom i ich przesłaniom, niż ci, którzy mianują się chrześcijanami, wiernymi, a nie wiedzą co wyznają...
W pełni się zgadzam.

A co do edukacji... Może brak zaciekawienia - religiami, wyznawaną wiarą? Kto ma to zrobić?
Jeśli tylko będzie na zasadzie "kazano mi" to skutek może być odwrotny... Obserwuję u siebie 3 lata przygotowań do bierzmowania, poprzez podpisy kartek z obecnoścna mszy św., na nabożeństwach pasyjnych... Chyba nie tędy droga...

Tyle na wieczór, nie chcę przedłużać...
Do jutra!
Pa :-)
M.

Mira pisze...

Dopiero teraz mam chwilkę, by porozmawiać...

Hej Magdo!
Po pierwsze cieszę się, że się ze mną zgadzasz w tej szczególnie ważnej [dla mnie] kwestii:)
"Cieszę się" - zbrzmiało mi głupio i infantylnie, jeśli chodzi o TE sprawy.
Może raczej - jestem wdzięczna za zrozumienie, tolerancję i takt. Dzięki.

Po drugie, nie wiem, co działo się po reporatażu z owego kościoła, w studio - gdyż prozaicznie pomknęłam do kuchni, kontynuując przygotowania do świąt.
Wiem tylko, że było to porównanie ludzi zdecydowanych, co kupić na święta w hipermarkecie [czyli coś: dla ciała], do niezdecydowanych w sprawie odpowiedniego przygotowania się do przeżywania świąt [czyli coś: dla ducha].
Rozmowę toczono w sklepie i w kościele - i chyba miało to na celu uświadomić nam, jakim jesteśmy konsumpcyjnym społeczeństwem. Raczej się udało.
W większości chyba jesteśmy...

Zaś co do nauki.
Zapewne masz rację, że przede wszystkim brak zaciekawienia - o "karteczkach" z nabożeństw wszelakich nie wspomnę...
Nie wiem dlaczego nie można o religii rozmawiać z dziećmi, młodzieżą, czy nawet dorosłymi ciekawie... Można raczej, tylko czy komuś się chce przykładać?
Przecież - pomijam dorosłych - ale młodzież, ta dopiero pełna jest wątpliwości, poszukiwań chce drogowskazów, by móc się do czegoś odnieść, by móc czemuś zawierzyć. I nie mam tu na myśli "ślepego klepotania regułek" - przepraszam jeśli niefortunnie to ujęłam, ale chcę podkreślić, że najważniejszym jest, by zrozumieć co się wyznaje, w kogo się wierzy i co jest sednem danej religii.
A "zdawanie na ocenę" np. Dekalogu, Gównych Prawd Wiary, Siedmiu Grzechów Głównych - jest ostatecznością [dla mnie].
Dekalog powinien być "wałkowany" stale.
Powinno się na podstawie - tych chyba najwspanialszych Praw, nakładać do głowy młodym ludziom, co jest dobre i ważne, co nie. Powinno się dawać im przykłady jak odróżnić dobro od zła, jak wykorzystać Ten Zbiór w codziennym życiu.
Bo nie wiem co można wyznawać - [nawet nic] jednak nie sądzę, by znalazł się ktoś, kto zakwestionuje wartość Dekalogu.
A gdzie cała reszta zapisanych kart Pisma...
Ciekawych, przejmujących, o których liczni chrzescijanie nie wiedzą - bo zwyczajnie nie czytają, nie zaglądają...
Wracam do nauki.
Nawet jeśliby miały te wykłady wyglądać jak opowieści mitologiczne, których na j.polskim, czy historii słucha się z przyjemnością, miałyby większy sens niż rozliczanie z wiedzy "na pamięć".
A kto ma to robić - pytasz Magdo, a jak to kto?
No księża oczywiście, zakonnicy, katecheci. To oni powinni czuć się odpowiedzialni za edukację młodych ludzi i ich powinno się z tego rozliczać. Bo, po to są - przecież mianują się - Przewodnikami, Braćmi i Ojcami nawet... ;)
Nie pomijam oczywiście wychowania w domu zgodnie z pewnymi zasadami, ale młody człowiek w/g mnie powinien później, jako dojrzała osoba, wybrać sobie wyznanie, model życia i jego sens. Tylko powinien mieć porządne podstawy, dobre rozeznanie w różnych - aspektach, różnych religii.
Dlatego jestem za religioznawstwem w szkołach, myślę, że byłoby to uczciwe wobec wielu innych wyznawców, którzy żyją w naszym kraju.
Miałaś rację, znów elaborat :)

Chętnie poznam Magdo, Twoja opinię na temat religijnego edukowania w szkole. Ale jednego jestem pewna, że nie napiszesz o "modelu giertychowskim" :)))

No i jeszcze jedno - żeby nie wiem co pisać i kim się czuć...
Do Jego rezolutnych rozważań, do akceptacji, tolerancji, światłego umysłu i całej dobroci - to nam już chyba tylko wracać we wspomnieniach... Coś mimo tej wielkiej nauki JPII, Jego następcy jakby zaniemogli...
A ja miałam nadzieję, że prężnie i z miłością ruszą do ludu - ot, naiwana.

Śnieg mi topnieje, ptaszyska głośniejsze - może to jednak idzie wiosna...
Z tą nadzieją i nadzieją na obszerną odpowiedź - jeśli Ci czas pozwoli mówię do zobaczyska! -Mira:)

Mira pisze...

P.S.
GŁÓWNYCH Prawd Wiary - oczywiście ups... wyszło śmiesznie:)

Magda pisze...

Miro, odpowiem, troszkę później...
Ale będę, a niejako "ciąg dalszy" (?) wkrótce i u mnie będzie...

Miłego piątku! :-)
M.

Mira pisze...

OK!
Chętnie poczytam, coś Twojego:)

Pozdrawiam weekendowo, mam już nieodpartą chęć na nicnierobienie, bo leń we mnie wstapił - ups - przesilenie wiosenne... może...
Do poczytania Magdo, papatki -Mira

Magda pisze...

Myśli to mi się kłębią a ująć ich w słowa jakoś nie potrafię.
:-)

Bardzo dobrze ujęłaś to "ślepe klepotanie regułek" (klekotanie? ;-) Ech, wiosna...) Podobnie jak "klepanie zdrowasiek"... Raz usłyszałam rozsądne słowa księdza, już to zresztą mówiłam, powtórzę się: "Uważaj, jak tak te zdorwaśki jedną za drugą mówisz, żebyś tylko Pana Boga nie zagadała".

Tylko widzisz - ja pamiętam (rany, zaczynam się starzeć... Mogłabym zacząś "za czasów mej młodości" ;-) Ups... ), że Małego Katechizmu uczono nas w wieku przedszkolnym. Uczyły nas siostry zakonne. Potrafiły nauczyć. Dzisiaj, kiedy słyszę księdza mówiącego (Inka pamięta, co pisałam rok temu, pomogła mi; ale to już jest inny ksiądz, tamten odszedł) że młodzież w szkołach ponadpodstawowych nie zna treści Dekalogu... A on musi z czegoś wystawić oceny. No i piszą sprawdziany. Na "1". A poprawiać im się nie chce, bo to religia.
I stawia wydawało by się proste pytania, tylekroć wałkowane - o datę wyboru na Papieża, o nazwisko, miejsce narodzin - podstawowe fakty z biografii (nie żebym uważała, że znajomość biografii ma być w tym wszystkim najważniejsza, ale chyba wiesz o co mi chodzi) i - brak odpowiedzi. Dziwnie się wtedy czuję. No bo jak jego rozliczyć, skoro najwyraźniej zawiodły wcześniejsze etapy edukacji?
Coś mocno gruchnęło w całej reformie. Nie jestem z tym nijak powiązana zawodowo, tylko obserwuję, ale to nie napawa optymizmem.

Wiem jak było ze mną. Usłyszałam - jak pamiętam był rok 1988r., strajki - "Gdyby żył Wyszyński..."
No i zaczęłam sama dociekać, kim zacz był Wyszyński...
Ledwie nieco wcześniej wyprostowano moje "oczywiste w swej oczywistości" przekonanie, że kolejnym papieżem (w razie czego) przecież będzie J. Glemp :-)
Potem Papież (może się wydawać, że kolejność niewłaściwa, ale tak było). Tego obserwowałam na bieżąco, tamtego mogłam już tylko poznawać przez jego pisma.
Nie wszystkie jeszcze, to jasne...
No i potem jakoś to się wszystko zbiegło i na studiach, zawsze znalazł się jakiś temat, przy którym można było bliżej poznać naukę Kościoła. A to z filozofii, a to z prawa międzynarodowego, wreszcie i magisterka, bliższa już bardziej prawu wyznaniowemu...

I sumie dziwne, że obrzędy dotyczące świąt w prawosławiu, poznawałam na lektoracie z rosyjskiego...

A mogło by być tak ciekawie. Wprowadzenie - choćby podstawy - ograniczmy się w tym naszym życzeniowym myśleniu do tych trzech monoteistycznych - zasad judaizmu, islamu, chrześcijaństwa wreszcie z jego historią, rozłamami, poznaniem różnic aby można było szukać i podobieństw.
Żeby nie było słychać już piramidalnych bzdur.
Że to już religioznawstwo albo historia Kościoła?
A co by w tym było złego?
Znowu się zgadzamy...

Model giertychowski, mówisz... Właśnie czytam, że na p.o. szefa Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli awansował "wszechpolak i obrońca polityki edukacyjnej Romana Giertycha". Ot, fajnie...

I jako sie rzekło, swoisty ciąg dalszy będzie, ale muszę dopracować jeszcze... :-)
Zapraszam wieczorkiem...

Pa!
M.

Mira pisze...

To się nazywa odpowiedź!
Jak Ty już się weźmiesz to... Dziękuję:)

Zgadzamy się w zasadzie:)

Co do "klekotania", to skojarzylam taką wypowiedź pewnego księdza, że jak widzi babinki odmawiające różaniec, podczas Mszy Św, to miałby ochotę wykrzyczeć im z ambony, że ich nie ma wtedy wsród uczestników nabożeństwa, że wcale nie uczestniczą we wspólnej modlitwie i że to nie na miejscu - wręcz.
Teraz już wiem, że to "zagadywanie Pana Boga" :) bardzo mi się to określenie podoba - księża winni je głosić!

Za czasów mej mLodości [L celowe, by zabrzmiało jak u Ordonki - a co!], też siostry zakonne miały nad nami pieczę i też Mały Katechizm i mnóstwo wklejanych do zeszytu obrazków, do kolorowania z różnych przypowieści - dziecinne, ale jak zapada w pamięć - prawda?
Pewnie, że da się nauczyć, zachęcić!
Co do "gruchnięcia reformy" i owszem, ale obserwuję [z racji mojej Magdy] jeszcze inną rzecz. Brak chęci. Zmęczenie materiału. I... materializm.
Tak, wiem co napisałam. Wśród tych, którym daleko powinno być do dóbr doczesnych też przecież mocno zaczęła rządzić moneta. Nie bedę tego rozwijała - OK. Obie wiemy o co chodzi.
Może więc nie chce się chcieć, nie opłaca się powalczyć za "Bóg zapłać" , myślę, że i w tym jest nieco prawdy. Oczywiście są wyjątki i nie wolno mierzyć nam wszystkich tą samą miarą - wiem.

A takich jak Ty, poszukujących na własną rękę to są chyba namiastki. Wtedy też czas był specyficzny, coś pchało do poznawania...
Dziś - nie chcę, by to zbrzmiało prozaicznie, ale często tak jest - kierunek po wiekszą kasę, jakaś Anglia, jakaś Irlandia poszukiwania innych wartości...
Też są zapewne wyjątki - i dobrze!

Za religioznawstwem w szkołach podpisuję się na obie ręce. Byłaby to swoista nauka tolerancji. Jednak nieprędko to chyba nastąpi jeśli w ogóle...

Na wzmiankę giertychowską - brr - taa fajnie...
Jak to możliwe? Nijak nie pojmuję.

A za zaproszenie dziekuję:), choć ja tak gruntownej podstawy nie mam, Magdo. Żaden więc ze mnie pożytek... Żaden wartościowy rozmówca. Taka tam, poszukiwaczka zaginionej... myśli.
Jednak dzięki ludziom tak mądrym jak Ty, wiele się jeszcze nauczę, mam nadzieję. I bez kokieteryjek poproszę, bom świadoma słów mych znaczenia...
Do miłego -Mira