ZAPAMIĘTAJ!
PRÓBUJĄC ZABIĆ MOJE DEMONY
MOŻESZ ZABIĆ TAKŻE ANIOŁY!




21 maj 2008

Myśli... nad przyszłym pokoleniem

Wzięłam udział w ciekawej konferencji. Było to spotkanie na temat przemocy młodocianych w placówkach publicznych.
Zgroza.
W zasadzie dwie godziny przedstawiania występujących najczęściej przypadków - nazwane jedynie - namiastką problemu. Problemu bardzo złożonego.
Jak sprostać, by proceder nie rozszerzał się w tak zastraszającym tempie, jak zapobiegać nagannemu zachowaniu nieletnich, jak wreszcie dotrzeć do rodziców i opiekunów, by zechcieli przyjąć do wiadomości i wziąć łaskawie pod rozwagę istotę problemu.
Staraliśmy się wymieniać poglądami, oceniać sytuację i podjąć wstępne decyzje o przeciwdziałaniu przemocy posród młodych ludzi.
Jednak blokowała nas stale niechęć współpracy ze strony dorosłych.
To jest zasadniczy problem. Pomijam temat placówek wychowawczych, domów dziecka - to kwestia odrębna.
Ale szkoły.
Do nich przychodzą ludzie z wielorakich środowisk - to mieszanka wybuchowa temperamentów, charakterów, już często mocno rysujących się osobowości. Dobre wzorce nie dominują jednak. Siłą sprawczą, prowokującą niepoprawność [lekko powiedziane] zachowań, stają się "młodzi gniewni", ale za nic nie chcą przyjmować do świadomości, do której dotrzeć to sukces nie lada -kanonów poprawnego zachowania...
Być może sprawa wyglądałby inaczej, gdyby postępowanie dorosłych [tu - rodziców, opiekunów] skierowane bylo ku chęci przemiany, pracy nad tym - swego dziecka. Jest zdecydowanie inaczej.
Barierą okazuje się współdziałanie z dorosłymi. Część z nich nie dopuszcza myśli o jakiejkolwiek ingerencji w życie ich trudnych dzieci np. przez psychologów społecznych, nie chcą słyszeć o żadnej pomocy (?) Niewielki odsetek tych ludzi godzi się na podjęcie działań mających na celu uspołecznienie i eliminowanie złych nawyków u swych podopiecznych.
Zachodzi tu pewna zależność, której sprostać niełatwo, należaloby zopiekować się, otoczyć pomocą zarówno dzieci jak i rodziców. Tylko co, jeśli tej pomocy przyjąć nie chcą?
Sąd.
Kurator.
Być może wtedy - nasilajacy się bunt... Wychowanie pod presją, nakazami, lękiem.
Nie jest to wymarzony kierunek. To ostateczność.
A może "nakaz" - no, "propozycja" brzmi łagodniej, przyjaźniej [lecz w tym przypadku wymuszona] - przystosowania do roli wychowawczej dla rodziców? Może edukacja dorosłych byłaby tu najbardziej na miejscu? Wszyscy wiemy, że to trudna, odpowiedzialna rola - bo to nie tylko powołanie do życia, ale umiejętne przeprowadzanie przez trudny wiek dojrzewania, wprowadzanie w etap podejmowania decyzji, brania odpowiedzialności za siebie - czasem innych i ponoszenie konsekwencji za popełnione błędy. [Wiem, nikt nie odkrył tu Amerki!]
"Szkoła" - szkolenie - dla dorosłych; chwiejnych emocjonalnie, zagubionych, czy wreszcie nieodpowiedzialnych opiekunów... To dobre rozwiązanie. Są chętni do podjęcia tych zmagań.
Szkopuł - finanse.
A pomoc - potrzebna od zaraz!

2 komentarze:

zoja pisze...

Miro!
Poruszyłaś palący temat.Gdy popatrzy się dookoła,jest coraz gorzej.
Szkopuł w tym ,że to głównie rodzice nie widzą problemu,a może nie chcą widzieć.Już nie raz spotkałam się z reakcją,że to nauczyciel jest zły,koledzy,sąsiedzi...byle nie dziecko.Wszyscy się czepiają!Takim postępowaniem tylko utwierdza się swoją pociechę,ba ,daje przyzwolenie na postępowanie na granicy prawa ...A efekty niestety widać.:-(

Dziś krótko :jestem po dyżurze i myśli mi się trochę ciężko;-)
Podrawiam ciepło.
;-)
zoja.

Mira pisze...

Droga Zoju!

Dzięki, że po dyżurze tu zerkasz...
Myślałam, że z niewiadomego powodu zawiesiłaś kontakt... Długo Cię nie było, wiem - czas!
Gdybyś zmęczona, pozostawiła tu tylko swój podpis z uśmiechem - też byłoby mi bardzo miło :)

Poruszony przeze mnie problem, narasta. Niedowidzący, krótkowzroczni rodzice [niektórzy] mogą się kiedyś obudzić z przysłowiową "ręką w nocniku" - będzie zbyt późno na nauki dla ich "uroczych" pociech...
Ale co, ręce opadają a nieprzyjemne sprawy z młodocianymi przybierają na sile.

Ale, ale - jutro NASZE ŚWIĘTO!
Uwielbiam ten dzień :)
Mimo tego, że Magda wyjeżdza właśnie jutro na Z.Szkołę, już dziś zdążyła zrobić mi przyjemność :)))
Życzę Ci "wypasionego" Dnia Mamy!
Do miłego Zoju... -Mira :)