ZAPAMIĘTAJ!
PRÓBUJĄC ZABIĆ MOJE DEMONY
MOŻESZ ZABIĆ TAKŻE ANIOŁY!




12 gru 2008

Myśli... o współisnieniu.

Widzę szaleństwo otaczającego mnie świata!
Czy nie pozostaje mi nic innego, jak wpisanie się w tę utopijną wizualizację? Jeśli tak, to dopada mnie marskość wrażliwości. To boli jak ostatnie stadium choroby nowotworowej!
Jednak wiem, że mam jeszcze żywą, głodną duszę, chcę ją dobrze karmić!
Wciąż jeszcze krzyk we mnie!
Nie wyrażam zgody na upadek pochwały dla piękna, na miazgę słów, na deptanie przymiotów, zagubienie wartości, autorytetów. Nie akceptuję wyzucia człowieka - z człowieka!
Nie godzę się z wszechobecną obojętnością wobec niego.
Szukam klucza według, którego dziś otwiera się bramy uczuć.
Kto je otwiera i czy w ogóle jeszcze?
Niestety, nie znajduję odpowiedzi. Wszystko lub prawie wszystko, opiera się o politykę, pieniądze i kulturę masową. Kto chce grzebać w zakamarkach duszy, kto chce analizować myśli, komu blisko dziś do rozmowy... Zwykłej rozmowy.
Nie chodzi mi tu o wywody stricte naukowe, dialogi w oparciu o przysłowiowe: "co poeta miał na myśli", o mądrości głoszone przez gadające głowy. Chodzi o zauważenie człowieka z jego zwykłą, trudną codziennością. Ze smutkiem i radością, z obawą i lękiem, z potencjałem i chęcią kucia własnego losu. To wymaga czasu, poświęcenia, umiejętności słuchania. Trzeba być z nim,
z drugim człowiekiem, choć przez chwilę, trzeba go umieć chwycić za rekę, poklepać po polecach, zachłysnąć się jego śmiechem, spijać z nim łzy... Ileż to wymaga poświęcenia...
Kim jest dziś dla nas drugi człowiek? - Proste pytanie, a jakże trudna odpowiedź...
Zbliża się czas, kiedy warto odszukać w sobie empatię, może tylko przysnęła, gdzieś w zakamarku duszy, która do reszty nie obeschła. Może zbliża się odpowiednia chwila na podsumowanie minionego czasu pod kątem - co zrobiłam dla kogoś, ile spędziłam czasu z kimś, kto mnie potrzebował, czy choć przez chwilę na pierwszym planie nie było moje "ja". Nadchodzące Boże Narodzenie jest doskonałą okazją do odszukania dłoni, którą ktoś wyciąga w potrzebie, do przytulenia policzka do policzka, do wspólnego śmiechu i łez.
Obudzone w ten sposób wewnętrzne emocje dodają sił, dodają smaku życiu i nadają sens współistnieniu.
Warto odnaleźć siebie - w sobie i w innych.

2 komentarze:

zoja pisze...

Miro!

Po przeczytaniu Twoich refleksji chciało by się rzec: więcej otwartości,cierpliwości i zainteresowanie drugim Człowiekiem,bo być może On wcale nie oczekuje tak wiele,tylko zwyczajnej rozmowy z nami,.A my w tym całym pośpiechu,gonitwie i pędzie za czymś co właściwie jest ...ulotne, nie widzimy tego,a może nie chcemy widzieć,bo tak jest nam wygodniej,lepiej i bardziej beztrosko!Wszak może się okazać,że należałoby mu pomóc,a nam się tak zwyczajnie, z lenistwa i wygodnictwa nie chce!Nie potrafimy dzielić się czasem,który nie kosztuje nic,a tak na prawdę jest bezcenny...

Zostawiam sedeczności i :-)
zoja.

Mira pisze...

Witam Cię Zoju!

Widzę, że wolniutko zaczynasz się pojawiać tu i tam... :)
Wierzę, że także Twoje samopoczucie jest ciut lepsze...

Co do dzielenia się czasem z bliźnimi - różnie to bywa, ale najczęściej jesteśmy zwyczajnie leniwi...
Ty, z racji swej pracy jesteś blisko ludzi i ich zdrowotnych trosk - pewnie dodajesz im otuchy, więc dzielisz swój czas - zawodowo! :)
Ja, uczestniczyłam ostatnio w przedświątecznym spotkaniu - w jednym z Domów Dziecka, muszę przyznać, że... odchorowałam to.
Zazwyczaj bywam pośród starszych osób, "przywykłam" do ich sposobu reagowania, do starości ubranej najczęściej w cierpienie - nie tylko z powodu choroby, ale z samotności. Chociaż i tak zawsze to jakoś osobiście przeżywam.
Z porzuconymi, niechcianymi dziećmi
oczekującymi na własny dom, praktycznie się nie widuję.
To była chyba moja ostatnia wizyta... Słaba jestem.
Sądzę też, że żaden poświęcony im czas, nie zrekompensuje wielkiej samotności, tych małych ludzi -niestety...

Pozdrawiam Cię Zoju -M