Idąc górskim szlakiem, trafiliśmy na nieco inny szlak- "Szlak ginących zawodów".
Zaraz po przekroczeniu bramy prowadzącej do przeszłości, namiętnie oddałam się nauce lepienia naczyń z gliny - kobieta, która udzielała nam lekcji [foto] ma jakąś magię w rękach! Garnki, wazoniki, dzbanki same wyrastały spod jej niezwykle sprawnych palców. Z nami było ciut inaczej - koślawce, które sami wyprodukowaliśmy, a które nazwaliśmy szumnie "naczyniami", wyglądały, jak dzieła sztuki arcy-nowoczesnej ;) Forma, pozostawiała wiele do życzenia, a co za tym idzie i przeznaczenie owych "skorup" nie było jasne! Jednak jaka zabawa!
Miałam też okazję zobaczyć starą kuźnię, wiatrak - od wewnątrz, który nie jest już młynem, bo stracił "skrzydła", widziałam w chacie robótek ręcznych - maselnice, krosna, kołowrotki... Utkane gobeliny, szydełkowe serwetki, chusty i pięknie skomponowane stroje ludowe.
Wszystko to wspaniałe - bo polskie...
Mówiące o przeszłości, pozwalające na przybliżenie dawnych czasów.
Jednak największe wrażenie zrobił na mnie "Dom chleba".
Jaki zapach, ciepło bijące od pieca, w którym wypiekał się chleb - to, jak bijące serce tego miejsca, miejsca z duszą!
No, i smak - pajdy ze smalcem - niebo w gębie!
Odwiedziny piękne, wartościowe i smaczne :)
7 maj 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
14 komentarzy:
to nie jest piec chlebowy, ta prowizorka nadaje sie jedynie do wypieku pizzy
taaa...
a jak ze zdrowiem szanownego Anonima - poza tym interesującym spostrzeżeniem?
trzeba jechać, zobaczyć, powąchać, spróbować...
ze zdrowiem, to jak zwykle - lepiej nie mowic
i przepraszam bardzo, ale to naprawde nie jest piec chlebowy. obejrzalem fotki dokladnie i stwierdzam tylko fakty, iz wiekszosc pokazanych rzeczy to "pic na wode, fotomontarz" dla turystow; a ze komus moze smakowac sok jablkowy z kartonika - coz... ja akurat wole z gruszki, bo zazwyczaj jest prawdziwy.
no tak, złe samopoczucie wiele usprawiedliwia i wiele tłumaczy...
przepraszać nie ma za co, niech Ci będzie - każde z nas wie swoje,
co do smaku chleba w ogóle nie bedę polemizować, na zdjęciach tego nie widać, a smakuje - mmy!
zapewniam!
a i ten Twój sok - pewnie z
gruszek... na wierzbie, taki prawdziwy ;)
nic nie tlumaczy i NIE niech mi bedzie tylko:
znajdz sobie zduna w swojej okolicy i pokaz mu ten piecyk, znajdz bednarza - pokaz maselnice, znajdz dekarza - pokaz dach, znajdz stolarza - pokaz okna, znajdz...
z sokiem jak widze tez nie rozumiesz wiec na koniec poszukaj jakiegos chemika
co do jednego sie zgadze:
o gustach sie nie dyskutuje
w zasadzie rozchodzi sie o to ze piszesz :
"Wszystko to wspaniałe - bo polskie...
Mówiące o przeszłości, pozwalające na przybliżenie dawnych czasów.",
podczas gdy to co pokazujesz jest zaprzeczeniem i dawnych czasow, i jakiejkolwiek wspanialosci. No bo co widac na zdjeciach? totalna prowizorka i badziewie. Za takie wykonanie rzemiosla kiedys psami szczuto.
W zwiazku z powyzszym badz tak laskawa i przyjmij do wiadomosci, ze i owszem mozesz sobie chwalic co lubisz, ale nie zrownuj polskiego rzemiosla do tego poziomu.
to zapewne jest sympatyczne miejsce warte odwiedzenia, ale na pewno tylko w wartosci turystycznej, a nie w historycznej jak sugerujesz.
widzę, że poczucie humoru jakieś niemrawe jak i stan zdrowia...
Bo z sokiem, to Ty nie rozumiesz...
[bywa, że czegoś nie rozumiesz?]
Nadmiar gruszek uszkadza wątrobę i nerki, te zaś mają wpływ na resztę organizmu, który się podtruwa. Potem - zgorzknienie...
Ale przecież niczego nie muszę Ci tłumaczyć...
Wiesz!
Dodam tylko, że ja - soku z kartonu nie pijam... wolę świeżo wyciśnięty
co do budowy pieców, zapewne żaden fach nie jest Ci obcy, więc utrzymuję, że - niech Ci będzie!
mówiliśmy o gustach...?
tak odczytujesz?
- wrażenia wizualne, organoleptyczne itp - nic o guście
Oj,i widzę, że się chyba weekend majowy nieoniecznie udał...
a rozchodzą to się nam punkty widzenia...
musisz wiekowo pasować do owych sprzętów, skoro aż tak Cię to dotyka :) - i bez przesady, gdzie w tym co piszę wywód historyczny?
Ot, wspomnienie z wycieczki...
I wszystko tam piękne - nawet jeśli jest prowizorką!
i w dupie z tym piecem!
i owszem, bywa ze czegos nie rozumiem
jak i w tym przypadku nie rozumiem po co uciekasz sie do pisania kolejnych cwiczen stylistycznych, kiedy wystarczy sie zastanowic.
Prowizorka to prowizorka i nie oznaczy wcale, ze sie komus podobac nie moze. Natomiast cala reszta o wspanialosci i przeszlosci to juz zwykla bujda na resorach, ktorej zadne podchody w moja strone nie sa w stanie uwarygodnic.
Swoja droga ciekawe jak to jest z tym "widzeniem" - no bo u mnie tyle widzisz, a prowizorki od wspanialosci nie odrozniasz. Ot zagadka...
o,
i jeszcze jednej kwestii nie rozumiem: jaki jest zwiazek miedzy prawdziwoscia czegos, a szkodliwoscia nadmiaru?
Literacki???
mam nadzieje, ze mi wytlumaczysz, no bo skoro piec juz skonczyl w ..... to co jeszcze moze byc przeszkoda.
Miro,buźka! :-)za ostatni wpis,robawiłaś mnie do łez :-))))
Jeszcze się śmieję.Powiem tak maselnica i piec jest OK,ja taki pamiętam (choć był niższy),znam zapach i smak...to są zapachy szczęścia.Tak się składa że mój ulubiony J.Tuwim napisał wiersz pod tym właśnie tytułem,który Tobie Miro i Anonimowi dedykuję :-)
Zapach szczęścia
Wtedy paloną kawą pachniało w kredensie,
A zimne, świeże mleko,jak lody,wanilią,
Kiedy się,mrużąc oczy,orzeszynę trzęsie,
Po gałęziach w olśnieniu pędzi liści milion.
Żywiołem zachłyśnięty,zziajany w rozpędzie,
Ileś pokrzyw posiekał,ile traw stratował!
A kijem obtłukując szyszki i żołędzie
Ileżeś mil po drzewach małpio przecwałował!
I wszystko to w ognistej pamięci dziś błyska.
Ciska się małe,szybkie,gorąco,daleko...
I szczęście pachnie kawą.I chłoniesz je z bliska.
A chłód w pokoju sączy waniliowe mleko.
Serdecznie pozdrawiam :-) Miłego dnia życzę INKA
za wierszyk dziekuje i wzajemnie zycze
OK? gdzie tam... prowizorka
Hej Inko!
Fajnie, że się pośmiałaś... :)
- ten ostatni wpis to, tak emocjonalnie poszedł, trochę tak... ups! Ale nie kasuję!
Dzięki za Pana Juliana :)
- Z tym zapachem szczęścia natychmiast łaczę poczucie bezpieczeństwa i... beztroskę.
Dzięki za odwiedziny -M
Aha, Anonimowy!
Nie odp. na Twój wpis. Przepraszam, ale żadne już
"ćwiczenia stylistyczne" nie mają tu sensu. O czym mówimy?
Prężysz się przeciwko mym słowom, szukasz dziury w... całym - mym wycieczkowym wspomnieniu, gdzie wszystko było wspaniałe i mówiło o przeszłości... Cokolwiek powiesz - tak jest!
Próżno szczuć słowa przeciw słowom. Tyle tu ode mnie.
Bywaj zdrów! -M
jeszcze raz: o gustach sie nie dyskutuje,
wiec jesli piszesz, ze "bylo wspaniale" to ja nie mam zadnych zastrzezen - prosze bardzo, kazdemu to co lubi...
ale kojarzenie tych "wspanialosci" z fotek z dawnymi czasami i polskoscia jest zwyczajnym naduzyciem.
i az tyle w temacie,
a teraz ide ratowac Prosiaczka
Prześlij komentarz